środa, 15 sierpnia 2012

"Droga Cienia" - Brent Weeks

TYTUŁ: "Droga Cienia" - Brent Weeks







OPIS Z OKŁADKI:                                                                        Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a 
w tym mieście on jest największym artystą. 
Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. 
Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ulicy 
wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać
ludzi. I podejmować ryzyko. Na przykład zgłaszając 
się na ucznia do Durzo Blinta. Jednak żeby zostać przyjętym 
do terminu, Merkuriusz musi odrzucić swoje dawne życie
i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern musi nauczyć 
się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych 
polityków i dziwnej magii. I musi rozwijać talent do zabijania.

 Wygląd graficzny + poziom czytania.

Okładka miała ogromny potencjał, naprawdę, jednak nie spodobało mi się to fioletowo-białe tło. Według mnie tło powinno być mroczne i ciemne, w końcu sam tytuł o tym mówi no i treść książki, ale przecież najlepsze książki mają czasem dość słabe okładki.. Czcionka dla mnie trochę męcząca, ale jakoś dałam radę. Nadrobiła grubość 572 strony to liczba której dawno nie zaliczyłam (oczywiście mówiąc o jednej książce).  Zachowuje się tu dość łatwy język, chociaż trzeba uważnie czytać sceny walki (szczególnie ostatnie 100 stron), aby wszystko zrozumieć.
Dodatkowo załączam dwie inne wersje okładek: Hiszpańską i Francuską. Obydwie mi się strasznie podobają, ale chyba wygrywa jednak Hiszpańska ^^ A wam która wersja najbardziej odpowiada: ta nasza, która jest taka jak w oryginale, Hiszpańska czy Francuska?

Fabuła.


 Książka zaczyna się jednym z moich ulubionych typów. Żadnego owijania w bawełnę, przedstawiania jak się nazywa główna postać i jakie "wielkie problemy" ma, żadnego użalania się.. Po prostu po kolei dowiadujemy się jak beznadziejna jest rzeczywistość 11-nastoletniego Merkuriusza. Myślę, że Ci którzy są zbyt słabi na realia okrucieństwa świata powinni nie czytać nawet, przepisanego przez mnie fragmentu:

" Merkuriusz przykucnął w zaułku; zimne błoto wciskało mu się między palce stóp. Gapił się na wąską przestrzeń pod murem, próbując zebrać się na odwagę. Słońce nie wstanie jeszcze przez wiele godzin, a tawerna była pusta. Większość tawern w mieście miała klepiska, ale tę część Nor zbudowano na podmokłym terenie, a nawet pijacy nie chcieli pić, stojąc po kostki w błocie. Dlatego tawerny wznosiły się na podpórkach kilka cali nad ziemią, a podłogę miały z grubych bambusowych tyczek.
  

 Czasem w szczeliny między bambusami wpadały monety, a przestrzeń pod podłogą była dla większości za mała, żeby po nie wpełznąć. Duzi z gildii byli za duzi, a maluchy za bardzo się bały, by wcisnąć się w duszną ciemność zamieszkiwaną przez pająki, karaluchy, szczury i złośliwe, na wpół dzikie kocury trzymane przez właścicieli. Najgorszy był nacisk bambusa na plecy, rozpłaszczający cię za każdym razem, gdy przeszedł nad tobą jakiś klient. Od roku to był ulubiony punkt Merkuriusza, który jednak nie był już taki drobny jak kiedyś. Ostatnim razem zaklinował się i całymi godzinami panikował, dopóki nie spadł deszcz i grunt nie zmiękł pod nim na tyle, że zdołał się wygrzebać.                       
 
 Dzisiaj było błotniście, zjawiło się niewielu klientów, a Merkuriusz wiedział, że kocur gdzieś polazł. Powinno być w porządku. Po za tym Szczur będzie zbierał jutro opłaty, a Merkuriusz nie miał czterech miedziaków. Nie miał nawet jednego, więc wybór był niewielki. Szczur nie należał do wyrozumiałych i nie doceniał własnej siły. Maluchy nie raz umierały po jego laniu."
Spain.

Autor przedstawia nam proste fakty, Merkuriusz żyje w gildii, jego jakby władca (bo sprawuje władzę nad ich gildią) - Szczur pobiera od każdego mieszkańca opłaty, oczywiście po ukończeniu odpowiedniego wieku. I tak każdego dnia Merkuriusz spędza dnie na opiekowaniu się młodszą od siebie Laleczką, a wspiera go przyjaciel Jarl. Pewnego dnia Merkuriusz sprzeciwia się Szczurowi i cóż nie kończy się to zbyt dobrze, jednak dzięki pomocy przyjaciela chce zostać uczniem Durzo Blinta - najlepszego siepacza w mieście. Marzy o tym aby już nigdy więcej nie czuć strachu, z początku przyszły mistrz odmawia, jednak daje mu szansę - ma za zadanie zabić, daje mu określony czas na jego wykonanie. Dni mijają, a Merkuriusz  nadal nie umie zdobyć się na odwagę, jednak dochodzi do pewnego wypadku, który prowokuje chłopaka do wykonania zadania. Durzo Blint zgadza się na przyjęcie ucznia. Załatwia mu nowy dom, nową tożsamość, nadaje mu imię Kaylar, Kaylar Stern. Tylko pod tym nazwiskiem może funkcjonować, ponieważ oficjalnie Merkuriusz nie żyje. Jednak zanim zatapia się w świecie siepaczy i Sakage, dba aby Laleczka zamieszkała z porządną rodziną, aby nie mieszkała już w Norach, pamięta również o Jarlu, który dostaje schronienie u Mamy K.. Niestety jednym z warunków Durzo było to że zapomni o wcześniejszym życiu czyli także o przyjaciołach. Mijają lata, autor pokazuje nam parę poszczególnych wydarzeń z życia nastoletniego Kaylara. W końcu mając 20 lat Kaylar jako szanowny przyjaciel Logana Gayra. Ten wiek dla Kaylara, mimo iż nie jest właściwie jeszcze dorosły dotyka go chyba najbardziej. Powracają do niego duchy przeszłości, o których nie chciał myśleć, ponieważ wspomnienia były zbyt bolesne. Tak więc witajcie w świecie Kaylara, w świecie intryg, w świecie mordu, truposzów, zdrady, hańby, materializmu, gdzie cechy takie jak dobroć, szlachetność, miłość są spotykane niezwykle rzadko, a jeśli już to zazwyczaj okazuje się to słabością, bo inni mogą Cię tym wszystkim zniszczyć.

Merkuriusz, Kaylar Stern, Bezimienny, Marati, Cwellar, Spex, Kage - maski, a co pod maską?


Polubiłam Merkuriasza, tak jak polubiłam Kaylara. Mały Merkuriusz mimo iż był bezbronnym dzieckiem, w końcu zebrał się na odwagę i aby ratować bliskie mu osoby, splamia swoje ręce krwią. Wspomina również o tym że nie chciał się dłużej bać, choć myślę że przeważał pierwszy powód i tamten był realny. Kiedy poznawałam Kaylara widziałam w nim małego Merkuriasza, dla mnie nie wiele się zmienił. Owszem stał się mordercą jednak nie brak mu było moralności, dobroci i troski o najbliższych. Nie dało się ukryć czasem, kiedy miał do czynienia z piękną kobietą (a szczególnie Elene) zachowywał się no cóż jak mężczyzna i myślał jak mężczyzna. W sumie to może dziwne, ale nie miałam mu tego za złe, ponieważ nie było takie rzeczy nie były dla niego priorytetem.

Plusy i Minusy.

Autor wielokrotnie próbował zaskakiwać, udałoby mu się, ale jak dla mnie to było zbyt suche. Wiele faktów podanych wcześniej (a przecież wynikających z realnego źródła, bo to przecież myśli postaci) sprzeczało się z nowościami podanymi na końcu, że niby takie zaskoczenie o o o. Czyli wrażenie żadne. Po za tym wielokrotne napotykane wątki o seksie i kobiecych atutach (ale spokojnie po za synonimami słowa seks i jakiemuś opisywaniu kształtów nic nie ma ;). I owszem w Centarii panowały takie warunki, ale wydaje mi się że autor ma trochę obsesji, co moim zdaniem jest trochę seksistowskie, jakby książkę kierował tylko dla jego płci. Ale ja jestem feministka i zwalczam stereotypowość że dziewczyny nie grają na PS, PSP czy XBoxie ani nie czytają książek dla chłopaków :D Dobra przesadzam, myślę że autor mimo tych aspektów stworzył mężczyznę idealnego jakim jest Kaylar, no okej nie idealnego, ale miłość nie oznaczała dla niego tylko i wyłącznie pociągu fizycznego. I to było coś, dodało kszty romantyzmu. :3 Po za tym podobały mi się te aspekty pojedynków, ta średniowieczność. Kurde kocham te klimaty. Tak więc wad parę, a plusów wiele ;D

Komu ją polecam?
France.

No niestety zapewne większość dziewczyn się w tym nie odnajdzie, zabijanie + to że główny bohater to chłopak. Więc książka dla takich dziewczyn które łamią te stereotypy jak ja x3 No i oczywiście dla chłopaków. Z pewnością odnajdą się fani fantastyki, romantyczki zapewne też będą miały co poczytać :)

Ulubiony Cytat: "Może i wygraliście, ale wasze zwycięstwo to żaden triumf. Możecie mnie wygnać z mojego domu, ale nie zamieszkacie w nim. Nie zostawię wam nic prócz spalonej ziemi.[...] ale każda z cenaryjskich istot nosiła w sercu maleńki, słaby płomyk nadziei. Powrócę, przysięgał płomyk. Powrócę"

Ogólna ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Myślę, że nie tylko ty łamiesz stereotypy. ;P Recenzja całkiem zgrabna, okładka hiszpańska najbardziej mi się podoba i taka malutka rada, ponieważ pytałaś w pierwszej recenzji... Troszkę zbyt wiele opisujesz fabułę. :D Sam opis wystarczy, ja piszę własne, żeby czytelnik trochę ogarnął, ale też, żeby nie znał połowy akcji. Nie mówię, że Ty ją zdradzasz, ale zdarza się niektórym. ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz bardzo ciekawe recenzje, z przyjemnością będę częściej tu zaglądać. Stereotypów nie cierpię, więc książka pewnie będzie dla mnie idealna :)

    OdpowiedzUsuń